Minionej niedzieli w Gwiździnach spotkali się ponownie Kawalerowie i Żonaci, by stoczyć ze sobą zaciętą rywalizację na boisku. Zwycięstwo w 29. edycji meczu, z wynikiem 7:4, odnieśli zawodnicy, którzy jeszcze nie stali na ślubnym kobiercu – serdecznie gratulujemy!
Oprócz rozgrywek, były też inne atrakcje – a wszystko to w ramach corocznego festynu. Mieszkańcy mogli odwiedzić kącik dla motocyklistów, a nawet dostarczyć sobie adrenaliny dzięki żwawej przejażdżce „dwukołami”. Była bryczka zaprzęgnięta w dwa dostojne konie, stoiska z pamiątkami, dużym zainteresowaniem cieszyła się tradycyjnie loteria z ciekawymi nagrodami oraz sprawnościowe konkurencje. Na najmłodszych czekały konkursy, wielkie dmuchawce, trampolina oraz malowanie twarzy. W wesoły nastrój zebranych wprawiał zespół Sami Swoi z Tylic, w godzinach wieczornych – zespół T&T — KOLA.
Należy wspomnieć, iż na samym początku tradycyjnie delegacja piłkarzy złożyła kwiaty i zapaliła symboliczny znicz na cmentarzu, przy grobie Św. P. Grażyny Gawińskiej - organizatorki festynów z ubiegłych latach.
Zawodnik triumfującej drużyny – mieszkaniec Gwiździn, od kilku lat aktywnie biorący udział w tym sportowym wydarzeniu - Przemek Dąbrowski, opowiedział o niedzielnych emocjach, o przebiegu meczu, zwycięstwie i rodzinnej tradycji.
"Jeżeli chodzi o mecz to od pierwszych minut zdecydowanie zaatakowaliśmy naszych przeciwników co przełożyło się na szybko zdobyte bramki. Mniej więcej po 30 minutach prowadziliśmy już 5:0, choć trzeba przyznać, że wynik nie był odzwierciedleniem tego co działo się na boisku. Nasi konkurenci, dzięki wieloletniemu doświadczeniu z ligowych boisk, też bardzo dzielnie walczyli i momentami byli stroną przeważającą! Jednakże najważniejsza w tym wszystkim jest dobra zabawa. Mecz co roku prowadzony jest w bardzo spokojnym tempie, bez nietaktownych fauli - wszyscy traktujemy się z należytym szacunkiem.
W składzie Żonatych występuje kilka osób, dla których ten doroczny wakacyjny mecz to tak naprawdę jedyna okazja do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Co do ekipy Kawalerów, w większości to obecni zawodnicy KS Wicher Gwiździny, choć często odwiedzają nas też goście z okolicznych miejscowości, którzy w przeszłości reprezentowali klub z Gwiździn.
Padło pytanie czy nasz skład jest zazwyczaj stały. Niestety nie. Jak wiadomo lata lecą i z roku na roku Żonaci "pozyskują" nowych kawalerów, którzy decydują się na zmianę stanu cywilnego.
Co jest naszą siłą i sposobem na sukces? Myślę, że młodość! Wiadomo, młodość rządzi swoimi prawami, mimo, że nie mamy takiego doświadczenia jak nasi starsi "koledzy" to naszymi zaletami są szybkość, przebojowość i finezja.
W meczu występuję od ośmiu lat - w mojej rodzinie to już tradycja, staję do rywalizacji naprzeciwko swojego ojca oraz wujków. W tym roku wygraliśmy 7:4 i znowu mam swego rodzaju satysfakcję przed moimi krewnymi. Po rozgrywkach otrzymaliśmy od prezesa naszego klubu - Pana Bolesława Groszkowskiego okazały puchar, a później była już tylko wspólna i bratająca zabawa, do późnych godzin wieczornych.
Co do samego festynu, warto zaznaczyć, że odbył się on po raz pierwszy na odnowionym boisku. Moim zdaniem jest on fantastyczną formą rozrywki, z roku na rok nabiera coraz większych rumieńców. W roku 2017 będziemy obchodzili jubileusz – 30-lecie gwiździńskiego festynu! Oczywiście z wielką przyjemnością po raz kolejny wezmę w nim udział. Ale czy nadal będę reprezentował ekipę Kawalerów ? Kto wie – czas pokaże… ;-)
Jako mieszkaniec Gwiździn i zawodnik naszego klubu już teraz serdecznie zapraszam wszystkich na przyszłoroczną imprezę!"
Foto: Krzysztof Florkowski